dłuższą już chwilę zastanawiam się kto lub co powinno znaleźć tu swoje miejsce
jako pierwsze. przez głowę przelał się potok "the best ever" -
począwszy od albumu In rainbows Radiohead, przez Felt Nilsa Frahma, Black
Sands Bonobo aż po
debiutanckie Woman duetu Rhye, od którego nie mogę ostatnio
się uwolnić.
na wszystko przyjdzie
jednak pora, tymczasem mam ochotę nie na Rhye odbijające się jeszcze porannym
echem w moich słuchawkach, ani nie Bonobo, którego zamierzam słuchać jutro...
wrażenie na dzisiejszy wieczór będące zarazem początkiem wszystkiego na tym
blogu to świeży i chrupiący album Jamesa Blake'a Overgrown. to
właśnie on płynie z moich słuchawek od prawie godziny i nie przestanie przez co
najmniej kolejną.
masz ochotę? album
dostępny do odsłuchu na spotify
Och Lapalux zachwycił widzę nie tylko mnie, no i jeszcze od tego samego utworu zaczęła się ta wspaniała przygoda...klip intrygujący oczywiście, ale w muzyce pływam...podobnie jak jest to z J.B. i również Rhye.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam bp :)