trafiam na kolejnego ciekawego artystę z polski i już nawet nie jestem w szoku, że pochodzi właśnie stąd. chyba czas oswoić się z myślą, że w naszym kraju na świat przychodzi mnóstwo zdolnych ludzi, którzy w ostatnich latach swoją twórczość wyjmują z szuflady i ujawniają światu. i oby takich szuflad było jak najwięcej, bo pomimo całkiem sporej płodności polskiego rynku muzycznego w ostatnim czasie ciągle jestem głodna i ciekawa tego, co jeszcze się w tych polskich szufladach kryje.
ale do rzeczy!
wstęp nieprzypadkowy, bo kilka dni temu podesłana mi została twórczość blossoma (klik). swój pierwszy album wydał w 2011 roku i od tamtej pory nazywany już tu i ówdzie "polskim bonobo" (co podbijam - jak najbardziej!) nie zrobił zdaje się wielkiego szumu. a przynajmniej nie zrobił takiego szumu, jaki zrobić powinien (a powinien zrobić bardzo duży).
w grudniu ukazał się jego drugi album "the longest journey". i tak jak na "blue baloons" - spójna mieszanka nu jazzu, chilloutu i downtempa (+ trochę więcej elektroniki niż poprzednio) - doskonałość.
podaję wam te dźwięki, bo to po prostu trzeba usłyszeć.
ale do rzeczy!
wstęp nieprzypadkowy, bo kilka dni temu podesłana mi została twórczość blossoma (klik). swój pierwszy album wydał w 2011 roku i od tamtej pory nazywany już tu i ówdzie "polskim bonobo" (co podbijam - jak najbardziej!) nie zrobił zdaje się wielkiego szumu. a przynajmniej nie zrobił takiego szumu, jaki zrobić powinien (a powinien zrobić bardzo duży).
w grudniu ukazał się jego drugi album "the longest journey". i tak jak na "blue baloons" - spójna mieszanka nu jazzu, chilloutu i downtempa (+ trochę więcej elektroniki niż poprzednio) - doskonałość.
podaję wam te dźwięki, bo to po prostu trzeba usłyszeć.
dobre jak chleb
OdpowiedzUsuńdobry chleb
Usuń