zgodnie z moją zapowiedzią (klik) gniazdo wytwórni time no place powiększyło się ostatnio o bardzo dobre wydawnictwo. powiem więcej - o wydawnictwo fe-no-me-nal-ne.
mowa o sleeping dolls, czyli EPce pazesa, młodego producenta z são paulo. słowa "fenomen" nie używam przypadkiem. na sześć utworów - sześć zaskoczeń.
opisałam wcześniej frozen jako pięciominutowy szkielet równomiernego rytmu, po którym wspinają się migotliwe dźwięki syntezatorów. nie inaczej jest w przypadku każdego kolejnego kawałka tej EPki. całość mocno dubowa, każdy z utworów wpada w serce pulsując swoim własnym rytmem. nieprawdopodobny ładunek emocjonalny zawarty w tych sześciu kompozycjach wbija się równomiernie w samo dno człowieka, swoją drogę zaczynając w przewodzie słuchowym.
i tak słuchając po raz pierwszy burn out nawet nie zauważyłam kiedy cała podrygując dałam się całkowicie wciągnąć w energiczny rytm.
o ile w przypadku frozen wokal biblo zasiadał na szczycie całego rytmiczno-basowego szkieletu, o tyle w innych odgrywa rolę drugoplanową. rolę jednak niemniej ważną - senną i fantastycznie mglistą. szczyt wokalnej senności biblo osiąga w white caps, które wyprowadza słuchacza spokojnie z intensywnej, rytmicznej hipnozy trwającej ponad 20 minut.
wydaniem sleeping dolls pazes zaspokoił moją potrzebę odkrycia świeżości, która od pierwszych sekund pochłonie mnie totalnie. zajął tym samym najwyższą pozycję wśród tegorocznych nowych wrażeń słuchowych.
chłońcie tego chłopaka, żałować nie będziecie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz